
Nagłe decyzje, asymetryczne reakcje i pauzy o strategicznym znaczeniu – tak wygląda dziś rzeczywistość międzynarodowego handlu, której głównymi aktorami są Stany Zjednoczone, Chiny i Unia Europejska. W obliczu wojny celnej, która w ostatnich dniach nabrała tempa, prezydent USA ogłosił niespodziewany krok wstecz – a właściwie krok w bok. Wstrzymanie wejścia w życie nowych ceł o 90 dni to gest polityczny, ale też czytelny sygnał: gra nie została jeszcze zakończona.
Prezydent USA wciska pauzę. Nie dla wszystkich
Donald Trump poinformował o zawieszeniu nowych stawek celnych – z jednym istotnym wyjątkiem: Chiny nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Wpis opublikowany w serwisie Truth Social jasno zakomunikował decyzję o opóźnieniu wejścia w życie ceł o trzy miesiące. Moratorium obejmuje wszystkie państwa, które w odpowiedzi na decyzje z 2 kwietnia nie zdecydowały się na działania odwetowe wobec USA.
W gronie „oszczędzonych” znalazło się 75 państw, w tym także członkowie Unii Europejskiej. Trump określił tę decyzję jako „gest dobrej woli”, ale nie pozostawił wątpliwości co do stanowiska wobec Chin: taryfy na poziomie 125 proc. wchodzą w życie natychmiastowo i bez wyjątku. Powód? Zdaniem amerykańskiego prezydenta Pekin przez lata wykazywał brak szacunku dla międzynarodowych zasad handlu. Teraz, według Trumpa, nadszedł moment rozliczenia.
Ostre słowa prezydenta USA nie są nowością, ale sposób ich przekazania – jak ujawniono – zaskoczył nawet jego administrację. Kluczowe instytucje handlowe w Waszyngtonie dowiedziały się o moratorium z wpisu w mediach społecznościowych, co tylko potwierdza, jak bardzo nieprzewidywalny stał się ten front polityki zagranicznej USA.
Reakcja Europy – gra na przeczekanie się opłaciła
Premier Donald Tusk odniósł się do decyzji Trumpa z wyważonym optymizmem. Podkreślił, że 90-dniowe zawieszenie ceł to okazja do pogłębienia relacji transatlantyckich, która powinna zostać wykorzystana w pełni. Nie ukrywał przy tym, że w ostatnich dniach wiele zależało od powściągliwości Brukseli.
Komisja Europejska, choć była gotowa do wprowadzenia własnych środków odwetowych, celowo zwlekała z ich ogłoszeniem. Oficjalnie – wciąż analizowała sytuację. Nieoficjalnie – liczyła na zmianę tonu po stronie amerykańskiej. To wyczekiwanie się opłaciło – europejski eksport może liczyć na 90 dni względnego spokoju, a tym samym szansę na złagodzenie napięć.
Z dokumentów, do których dotarła PAP, wynika, że projekt ceł wzajemnych jest gotowy – blisko 70 stron listy produktów objętych podwyższonymi stawkami celnymi, sięgającymi do 25 proc. Na liście znajdują się m.in. drób, owoce, orzechy, soja oraz pojazdy – motocykle i jachty. Brakuje za to whisky – ponoć na życzenie krajów południa Europy, które obawiają się amerykańskiego odwetu wobec producentów alkoholi.
Chiny i reszta świata – napięcia rosną, odpowiedzi w drodze
Najostrzejszy konflikt toczy się nadal między USA a Chinami – 125 proc. taryfy obowiązują już teraz i bez możliwości negocjacji. Reakcja Pekinu – według amerykańskich mediów – jest kwestią najbliższych godzin. Dotychczasowe działania Chin miały charakter asymetryczny, a odpowiedzi ekonomiczne nie pokrywały się wartością z amerykańskimi cłami. Tym razem może być inaczej.
W tym starciu Unia Europejska wydaje się pełnić rolę mediatora – choć wcale nie wprost. Europejska strategia „czekaj i obserwuj” pozwoliła uniknąć eskalacji, a jednocześnie dała przestrzeń na rozmowy. Nie ma wątpliwości, że USA oczekują od sojuszników lojalności – ale w praktyce, lojalność ta musi zostać zrównoważona interesem gospodarczym.
Pytanie tylko, czy 90 dni wystarczy, by ugasić konflikt, czy będzie to jedynie chwila ciszy przed kolejną rundą wojny celnej. W obecnym układzie globalnej gospodarki nikt nie gra w pojedynkę – i właśnie dlatego każdy wpis prezydenta USA w mediach społecznościowych może zatrząść fundamentami światowego handlu.