
Aleksander Kwaśniewski i Michał Kołodziejczak spotkali się przy wspólnym stole, by rozmawiać nie o polityce krajowej, lecz o przyszłości – tej za naszą wschodnią granicą. Ich wspólna inicjatywa to propozycja budowy polskiego portu w Odessie. Cel? Realny udział Polski w powojennej odbudowie Ukrainy. Ale tym razem – na własnych warunkach.
Nie tylko polityka, lecz konkretna propozycja
Były prezydent, którego działalność od lat koncentruje się na sprawach ukraińskich, postanowił zaangażować się w inicjatywę, która – jak twierdzi – może przynieść Polsce nie tylko korzyści gospodarcze, ale też poczucie sprawczości w regionie. Michał Kołodziejczak, dziś sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa, przedstawił projekt budowy portu przeładunkowego w Odessie, który służyłby m.in. eksportowi polskich towarów rolnych.
Kwaśniewski nie ukrywa, że pomysł ten wywołał zainteresowanie zarówno w Kijowie, jak i w Brukseli. To nie ma być kolejna wizja Międzymorza w wersji marzycielskiej, lecz konkretne działanie: terminal, infrastruktura, współpraca. Port, który stanie się polskim przyczółkiem w odbudowie Ukrainy, a nie kolejną opowieścią o tym, co „mogło się udać, ale zabrakło woli”.
Ukraina się nie skończyła. Pytanie, czy Polska już tak
Zaskakujące jest to, jak bardzo ten projekt przypomina gorzką lekcję z przeszłości. Kwaśniewski wprost nawiązuje do doświadczeń z Iraku – tam, po wojnie, większość kontraktów przypadła firmom amerykańskim. Polska, mimo wojennego zaangażowania, wróciła z pustymi rękami. Dziś były prezydent przestrzega: jeśli nie przygotujemy się teraz, historia może się powtórzyć.
Odbudowa Ukrainy nie zacznie się dopiero po podpisaniu traktatu pokojowego. Ona już trwa – kawałkami, nieregularnie, ale nieuchronnie. Kwaśniewski i Kołodziejczak chcą, by Polska nie oglądała się z boku, tylko działała zawczasu. Problem w tym, że entuzjazm polityków niekoniecznie spotyka się z optymizmem biznesu.
Sceptycy patrzą z góry. Zbyt dobrze pamiętają przeszłość
W wywiadzie Witolda Jurasza pojawia się głos Macieja Radziwiłła, biznesmena, który z dużym dystansem patrzy na polskie ambicje związane z odbudową Ukrainy. Radziwiłł nie wierzy, że kraj, który nie potrafił zarobić na odbudowie własnej gospodarki po PRL, ma szansę na sukces za granicą. Według niego to znów może być wielki plan bez zaplecza, strategia bez wykonawców.
I właśnie tu pojawia się najważniejsze pytanie: czy Polska – jako państwo, jako gospodarka, jako społeczeństwo – potrafi tym razem wyjść poza deklaracje? Czy potrafi przekuć polityczne poparcie i zainteresowanie partnerów w coś więcej niż tylko wzmianki w mediach?
Kwaśniewski wierzy, że tak. Ale nawet on wie, że bez wsparcia firm i zaplecza logistycznego nie da się postawić portu ani fizycznie, ani symbolicznie. A czasu, jak zwykle, jest mniej, niż się wydaje.