
Jeszcze kilka lat temu bankomat na rogu był tak oczywisty jak kiosk czy przystanek. Dziś staje się coraz rzadszym widokiem – szczególnie poza dużymi miastami. Bankomaty znikają z polskiego krajobrazu, a niektóre grupy społeczne zaczynają odczuwać to wyjątkowo dotkliwie. Cyfrowa rewolucja finansowa nie wszystkich traktuje jednakowo – i właśnie na tym tle pojawiają się głosy sprzeciwu.
Bankomaty w odwrocie, dane nie kłamią
Narodowy Bank Polski wskazuje wyraźny trend – liczba bankomatów w Polsce systematycznie maleje. Pod koniec 2024 roku w kraju funkcjonowało 20 741 takich urządzeń, czyli ponad 1300 mniej niż rok wcześniej. Część z nich była aktywna tylko sezonowo, na przykład w miejscowościach turystycznych, ale to nie zmienia faktu – sieć urządzeń do wypłaty gotówki kurczy się z roku na rok.
Na pierwszy rzut oka trudno uznać to za problem. W końcu coraz rzadziej płacimy gotówką – karta, telefon, zegarek, BLIK… możliwości jest wiele. Ale czy wszyscy mogą z nich korzystać na równych zasadach? W tym pytaniu kryje się sedno obecnej dyskusji.
Społeczeństwo bezgotówkowe – nie dla wszystkich
Statystyki NBP pokazują, że Polacy wyraźnie skłaniają się ku płatnościom bezgotówkowym. Na koniec 2024 roku w obiegu było 45,1 miliona kart zbliżeniowych, które stanowiły aż 97,5% wszystkich kart płatniczych. To nie pozostawia złudzeń – fizyczne pieniądze coraz częściej ustępują miejsca cyfrowym transakcjom.
W efekcie maleje też liczba wypłat z bankomatów. Między III a IV kwartałem 2024 roku odnotowano spadek aż o 4,8%. Równocześnie przybywa wpłatomatów – w zaledwie cztery miesiące przybyło ich 244. Wszystko wskazuje na to, że bankowość samoobsługowa przejmuje rolę tradycyjnych placówek i urządzeń, z którymi wielu Polaków zdążyło się już oswoić. Tyle tylko, że nie wszyscy mogą się z tym tempem zmian pogodzić.
Starsi na uboczu. Bankomaty znikają z małych miejscowości
To nie mieszkańcy wielkich aglomeracji zgłaszają największe problemy. Skargi płyną głównie z małych miast i wsi, gdzie zlikwidowane bankomaty zostawiają po sobie pustkę. Dla starszych osób – często mniej biegłych w korzystaniu z usług cyfrowych – to nie tylko niedogodność, ale realne utrudnienie w codziennym życiu. Dojazd do innej miejscowości tylko po to, by wypłacić pieniądze, może być barierą nie do pokonania.
Nie chodzi tu wyłącznie o przyzwyczajenie. Chodzi o prawo do wyboru i dostęp do własnych pieniędzy bez konieczności przyswajania nowych technologii na siłę. Banki, likwidując urządzenia, tłumaczą to optymalizacją i cyfryzacją usług. Z punktu widzenia biznesowego – ma to sens. Z punktu widzenia człowieka – już niekoniecznie.
Można odnieść wrażenie, że osoby wykluczone cyfrowo – z racji wieku, miejsca zamieszkania lub ograniczeń zdrowotnych – zostały pozostawione same sobie. A przecież bankowość miała być dla wszystkich. Nie wystarczy promować płatności zbliżeniowe – trzeba też zadbać o tych, którzy jeszcze nie przeszli (lub nie chcą przechodzić) na tę stronę. Jeśli znikają bankomaty, a nie ma alternatywy, pytanie o równość dostępu do usług finansowych staje się coraz bardziej palące.