
Ikona spekulacji, celebryta świata finansów, inwestor, który potrafił zagrać na giełdzie równie ostro, co na emocjach – dziś przyznaje się do porażki. Rafał Zaorski ogłosił, że wycofuje się z inwestowania. Stracił 53 miliony złotych i jak sam twierdzi – nie ma już odpowiedniego „mentalu”, by siedzieć przy tym stoliku.
„Popłynąłem grubo”, czyli koniec pewnego mitu
W świecie, w którym za pieniądze kupuje się autorytet, a za popularność – zaufanie, Zaorski był postacią paradoksalną. Z jednej strony – inwestycyjny guru z rzeszą oddanych fanów. Z drugiej – bohater kontrowersji i nieudanych projektów, które przyniosły więcej zamieszania niż zysków. Jego najnowsze oświadczenie nie pozostawia złudzeń – poniósł spektakularną stratę i zawiesza działalność.
„Popłynąłem grubo” – napisał, odnosząc się do ostatniej inwestycji, która przyniosła kolosalne straty. Wpływ miały nie tylko jego decyzje, ale też – jak twierdzi – działania geopolityczne, w tym wojna celna wypowiedziana przez USA. Nie kryje też winy: przyznaje, że nie rozumie w pełni mechanizmów rynkowych, mimo że wcześniej odważnie stawiał się w roli ich komentatora i gracza.
Od „epickiego flipa” do giełdowego wyjścia awaryjnego
To nie pierwszy raz, gdy nazwisko Zaorskiego budzi kontrowersje. Słynny „epicki flip”, czyli przekształcenie luksusowego apartamentu przy Złotej 44 w swoisty instrument inwestycyjny, miał być przełomem. Zamiast tego okazał się medialnym widowiskiem zakończonym rozczarowaniem – zarówno dla inwestorów, jak i samego pomysłodawcy. Lokal miał mieć nawet 20 tysięcy współwłaścicieli – pomysł nowatorski, ale trudny do obrony prawnie i ekonomicznie.
Zaorski zamknął projekt, przyznając, że nie był w stanie dotrzymać złożonych obietnic. Twierdził, że chodziło mu bardziej o debatę prawną niż zysk. Brzmi jak próba ratowania wizerunku, ale może rzeczywiście był to tylko eksperyment – jak wiele w jego wykonaniu.
Tokeny, zarzuty i cienka granica między inwestowaniem a hazardem
W tle pojawia się jeszcze poważniejsze oskarżenie – wyprowadzenie środków z projektu BigShortBets. Inwestorzy, którzy kupowali tokeny z przekonaniem, że są one zabezpieczone, mogą dziś czuć się oszukani. Zamiast zabezpieczać wartość aktywów, środki miały zostać użyte do spekulacji na rynku krypto. Efekt? Ogromne straty i kolejne ciosy w wiarygodność Zaorskiego.
Sam zainteresowany nie ucieka od odpowiedzialności – pisze o tym, że musi „wyprostować” to, czego nie „dowiózł”, zapowiada też osobny wpis dla wszystkich, którzy czują się jego działaniami dotknięci. Z jednej strony – odwaga, z drugiej – poniewczasie. Granica między inwestowaniem a hazardem została przekroczona, co zauważają również komentujący. Niektórzy twierdzą wprost: Zaorski nie potrzebuje kolejnej platformy – potrzebuje terapii.
W tym miejscu warto zatrzymać się na chwilę i zadać pytanie: ilu inwestorów-amatorów, pod wpływem podobnych historii, ryzykuje dziś swoim dorobkiem, nie zdając sobie sprawy, że nie grają na giełdzie – tylko z własną psychiką? Uzależnienia behawioralne nie muszą wyglądać jak klasyczny hazard – wystarczy dźwignia, adrenalina i chęć bycia jak idol z internetu.
Instytut Psychologii Zdrowia uruchomił specjalną infolinię – 801 889 880 – dla osób zmagających się z uzależnieniem od hazardu i ich rodzin. To nie jest temat do śmiechu ani do zbycia ironicznym tweetem. Rynek może być bezlitosny – ale nie musi być bezduszny.