Przemysłowy kolos na krawędzi. Zakład w Janikowie kończy produkcję

Decyzja o wygaszeniu jedynego w Polsce zakładu produkującego sodę to więcej niż tylko wiadomość o zamknięciu fabryki. To sygnał, że przemysł chemiczny w Europie nie radzi sobie z nowymi realiami, w których konkurencja globalna rozgrywa się według zupełnie innych zasad. Dla Janikowa to cios w serce – dla całej branży, ostrzeżenie.

Rosnące koszty, nierealne normy i brak skutecznej ochrony

Zamknięcie zakładu sodowego Qemetiki w Janikowie to efekt wielu nakładających się problemów – zbyt długo ignorowanych zarówno przez krajowych decydentów, jak i instytucje unijne. Branża chemiczna coraz częściej nie wytrzymuje presji kosztów energii, regulacji klimatycznych i napływu taniego importu. W teorii Europa stawia na „zieloną transformację” – w praktyce za tę transformację płacą konkretne firmy i społeczności lokalne.

Prezes Qemetiki, Kamil Majczak, mówi wprost: firma robiła wszystko, by utrzymać produkcję. Były rozmowy, apele, alarmy – w Warszawie i Brukseli. Qemetica apelowała o wprowadzenie ceł wyrównawczych na turecką sodę produkowaną z rosyjskich surowców. Bezskutecznie. Każdy kolejny miesiąc działalności generował milionowe straty. I choć trudno sobie wyobrazić, że fabryka z ponad stuletnią historią może po prostu zniknąć – właśnie taki scenariusz stał się faktem.

Turecka soda, europejski problem

Soda – brzmi niewinnie, a jednak to surowiec kluczowy: od produkcji szkła po przemysł spożywczy. I to właśnie jej rynek stał się symbolem nierównej walki między europejskimi producentami a konkurencją spoza Unii. W Polsce już 30 proc. rynku zajmuje produkt z Turcji – tańszy, bo wytwarzany przy użyciu rosyjskiej energii. Europejscy wytwórcy, ograniczeni normami emisji i obciążeni kosztami transformacji energetycznej, po prostu nie są w stanie konkurować.

Qemetica przez wiele miesięcy ostrzegała, że bez działań ochronnych rynek stanie się nie do utrzymania. I ten moment właśnie nadszedł. Do końca lipca 2025 roku produkcja w Janikowie zostanie wygaszona, a zakład – „zahibernowany”. Słowo znaczące, bo firma zostawia sobie furtkę: jeśli pojawią się realne zmiany systemowe, powrót do działalności nadal pozostaje możliwy. Pytanie tylko – czy ktokolwiek jeszcze w to wierzy?

Ludzie i przyszłość – co dalej z Janikowem?

W związku z decyzją Qemetiki, pracę może stracić nawet 350 osób. Zatrudnienie w zakładzie utrzyma około 90 – ci zajmą się infrastrukturą elektrociepłowni i oczyszczalni ścieków. To dramatyczna zmiana dla lokalnej społeczności, która przez dekady żyła w rytmie fabryki. Bez niej – nie tylko zniknie źródło utrzymania dla setek rodzin, ale także zaufanie do tego, że przemysł w Polsce może jeszcze być przewidywalny.

Firma, choć rezygnuje z produkcji w Janikowie, nie znika z mapy. Inwestuje za oceanem – w USA przejęła działalność w zakresie krzemionki strącanej. Planuje też budowę nowoczesnej spalarni śmieci w Inowrocławiu. Projekt ma pomóc rozwiązać lokalne problemy z zagospodarowaniem odpadów i obniżyć koszty wywozu śmieci. To gest, który może nie zrekompensuje strat, ale pokazuje, że Qemetica szuka nowej tożsamości w trudnych czasach.

Tylko że dla Janikowa to żadna pociecha. Trudno wyobrazić sobie, że zamknięcie tak dużego zakładu przejdzie bez echa – nie tylko ekonomicznego, ale też społecznego. Pozostaje pytanie: co jeszcze musi się wydarzyć, by ktoś potraktował poważnie ostrzeżenia firm przemysłowych?