
To miało być rutynowe popołudnie w Bazylice św. Piotra. Nic nie zapowiadało, że tego dnia wierni będą świadkami sceny, która poruszy tysiące ludzi na całym świecie. Papież Franciszek niespodziewanie pojawił się w świątyni, ale to nie jego obecność wzbudziła największe emocje. Wszystkie spojrzenia skupiły się na jego stroju – i na tym, co zrobił, gdy podszedł do niego mały chłopiec.
Zaskakujący strój i poruszający gest
Ojciec Święty nie pojawił się w bazylice w pełnym papieskim stroju. Ubrany w czarne spodnie, biały sweter i pled zarzucony na ramiona, Franciszek wyglądał bardziej jak starszy, zmęczony człowiek niż przywódca Kościoła katolickiego. Ale właśnie ta prostota, ta ludzka odsłona papieża – pozbawiona ceremonialnego dystansu – wywołała największe poruszenie.
Na nagraniu, które szybko trafiło do sieci, widać, jak do papieża podchodzi nieśmiało kilkuletni chłopiec. Ujęcie kamery nie pokazuje całej sceny, ale gest dłoni Franciszka mówi wszystko – zachęca chłopca, by się zbliżył. W krótkiej rozmowie pyta o imię, próbuje rozluźnić napiętą atmosferę, uśmiecha się. I ten uśmiech – zmęczony, ale prawdziwy – stał się symbolem tej wizyty.
To spotkanie trwało ledwie chwilę, a jednak dla wielu obecnych stało się jednym z tych momentów, które zostają w pamięci na całe życie. W tłumie dało się wyczuć poruszenie, niektórzy przetarli oczy – być może ze wzruszenia, być może z niedowierzania.
Papież mimo choroby – obecny duchem i ciałem
Choć stan zdrowia papieża od dłuższego czasu budzi niepokój, Watykan uspokaja – Franciszek czuje się lepiej, regularnie przechodzi terapię oddechową i ruchową, odprawia codziennie mszę i utrzymuje kontakt z najbliższymi współpracownikami. Pomimo ograniczeń w poruszaniu się, pozostaje aktywny i stara się – na miarę sił – być obecny tam, gdzie czekają wierni.
W czwartek, 10 kwietnia, zdecydował się osobiście odwiedzić Bazylikę św. Piotra, gdzie trwają prace remontowe. Nie była to oficjalna wizyta, nikt nie zapowiadał jego przyjazdu. A jednak pojawił się – na wózku, prowadzonym przez osobistego pielęgniarza Massimiliano Strappettiego, otoczony ciszą i życzliwością.
Papież zatrzymał się przy grobie św. Piusa X – papieża, z którym czuje szczególną duchową więź. Ten moment miał w sobie coś symbolicznego. Być może Franciszek, świadomy kruchości swojego zdrowia, chciał w ten sposób oddać hołd poprzednikowi, który również mierzył się z trudnymi czasami.
Obecność, która mówi więcej niż słowa
Papież nie musiał wiele mówić. „Szczęśliwej niedzieli dla was wszystkich!” – zawołał kilka dni wcześniej z placu św. Piotra, gdy po raz pierwszy od dawna pojawił się publicznie. W czwartek nie było wielkich przemówień, nie było kamer, nie było tłumów – a jednak to właśnie ta cisza i prostota sprawiły, że chwila ta była tak poruszająca.
Dla wielu był to dowód, że mimo choroby, wieku i zmęczenia, Franciszek wciąż pozostaje pasterzem bliskim ludziom – nie tylko w teologicznych hasłach, ale w realnym geście. Nie wiadomo, czy był to zaplanowany ruch czy impuls. Ale jedno jest pewne: w oczach wiernych nie był to tylko papież. Był po prostu człowiekiem.