
Wtorkowy półfinał 69. Konkursu Piosenki Eurowizji przyniósł Polsce długo wyczekiwany sukces – Justyna Steczkowska awansowała do wielkiego finału. To wydarzenie nie tylko poruszyło fanów Eurowizji, ale i przyciągnęło uwagę ekspertów. Wśród nich znalazła się Elżbieta Zapendowska, która w swoim stylu oceniła występ reprezentantki Polski – szczerze, konkretnie i bez taryfy ulgowej.
Spektakl, który nie był tylko śpiewem
Justyna Steczkowska stanęła na scenie w Bazylei z rozmachem, którego nie sposób było zignorować. Oprócz silnego, czystego wokalu zaprezentowała pełne emocji widowisko, łączące światło, dźwięk, ruch i muzyczną wirtuozerię. Były skrzypce, były szpilki, był lot nad sceną. Wszystko to spięte konsekwencją i świadomością scenicznego przekazu.
Po 30 latach od debiutu na Eurowizji Justyna wróciła tam jako dojrzała artystka – z pomysłem, warsztatem i odwagą. I choć można się spierać o gusty, trudno nie zauważyć, że ten występ miał międzynarodowy format.
Elżbieta Zapendowska: „To nie był przypadek, to był profesjonalizm”
Głos zabrała Elżbieta Zapendowska – niekwestionowany autorytet, jeśli chodzi o ocenę głosu i scenicznego przygotowania. Dla niej to było „zawodowe wykonanie, bez zachwiań”. Jak zaznaczyła, Steczkowska poradziła sobie nie tylko z wymagającą choreografią, ale też z napięciem związanym z występem na żywo, przed milionową publicznością.
Ekspertka przyznała, że nie zna wszystkich tegorocznych propozycji konkursowych, ale występ Justyny oceniła bardzo dobrze. Zwróciła uwagę na spójność show – od strony wokalnej, przez elementy wizualne, po obecność skrzypiec i precyzję scenicznego ruchu. W jej ocenie Justyna ma realne szanse na wysoką pozycję, a utwór „jest trochę inny od wszystkich” – co w eurowizyjnej rzeczywistości bywa atutem.
„Nie można wysyłać gó*****stwa”. Ostra refleksja o wcześniejszych latach
W kontekście tegorocznego występu Steczkowskiej, Zapendowska pokusiła się także o gorzką ocenę poprzednich reprezentacji. – To, co było parę lat wcześniej, to było skandaliczne – stwierdziła bez ogródek. Jej zdaniem Polska zbyt często traktowała Eurowizję jak „telewizyjny dodatek”, zamiast jak realną okazję do artystycznej prezentacji przed europejską publicznością.
Choć nie padły nazwiska, wydźwięk wypowiedzi był jednoznaczny. Zapendowska od lat walczy o standardy w polskiej muzyce rozrywkowej, a jej słowa – nawet jeśli ostre – są reakcją na to, co przez dekady zawodziło widzów i słuchaczy.
– W tym roku przynajmniej nie mamy się czego wstydzić – podsumowała. I trudno się z nią nie zgodzić. Nawet jeśli Eurowizja rządzi się własnymi prawami, tym razem reprezentacja Polski pokazała się z najlepszej strony – bez kompleksów, z godnością i scenicznym nerwem.