
Za telewizyjnym uśmiechem często kryje się coś więcej niż tylko zmęczenie kolejnym planem zdjęciowym. Daria Ładocha – znana z programów kulinarnych TVN – przez niemal rok skrywała prawdę o swoim rozstaniu. Dziś mówi o tym głośno: związek z Bartkiem Kalitą, ojcem jej dzieci, to już przeszłość. Decyzja była dramatyczna, ale – jak sama przyznaje – konieczna.
Rozpad, który narastał po cichu
Dla wielu to zaskoczenie. Daria Ładocha i Bartek Kalita uchodzili za parę, której trudno coś zarzucić – zgrani, spokojni, nienarzucający się swoją obecnością w mediach. Ale właśnie ta dyskrecja sprawiła, że nikt nie podejrzewał, co naprawdę dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Jurorka „MasterChefa” dopiero w najnowszym wywiadzie przyznała, że rozstanie nastąpiło niemal rok temu. Przez cały ten czas milczała – nie z powodu wstydu, ale z potrzeby prywatności.
„Od jakiegoś czasu w oczach mojego partnera widziałam głównie smutek i wypalenie. W swoich zresztą też” – powiedziała otwarcie. Te kilka słów wystarczy, by zrozumieć, jak głęboko sięgał kryzys. Praca, choć dawała oddech, stała się też ucieczką. Ale kiedy emocje wracały z podwójną siłą po zakończeniu zdjęć, trzeba było zmierzyć się z tym, co niewygodne i bolesne.
Trudna decyzja, której nie dało się już odwlekać
Momentem przełomowym był powrót z planu „Azji Express”. To wtedy Ładocha poczuła, że dłużej tak się nie da. „To była potwornie trudna decyzja, do której podjęcia nie byłam przygotowana” – wyznała. A jednak zrobiła ten krok. Wiedziała, że to „teraz albo nigdy”.
W słowach Darii słychać nie tylko ból, ale i świadomość, że jej decyzja była efektem długiego procesu. Nie impulsu, nie jednorazowego konfliktu, ale narastającej pustki i wyczerpania. Czasem miłość nie znika nagle – po prostu gaśnie. I choć brzmi to jak klisza, w jej przypadku nabiera bolesnej autentyczności.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że Ładocha była z Bartkiem od siedemnastego roku życia. To oznacza, że całe jej dorosłe życie, wszystkie jego podstawy, budowała z jednym człowiekiem. A potem – jak sama mówi – „wszystko runęło, rozpadło się w pył”.
Ćwierć wieku razem. A potem pustka
W wywiadzie dla Plejady Ładocha nie ukrywa, że po rozstaniu przyszła fala emocji, na którą nikt nie jest gotowy. „Rozstanie po 24 latach jest jak operacja na otwartym sercu. I to bez znieczulenia” – przyznała z rozbrajającą szczerością. Pojawiła się tęsknota, żal, pustka i cierpienie, które trudno opisać. Zwłaszcza że mówimy nie o krótkiej relacji, a o całej wspólnie przeżytej dorosłości.
Po rozstaniu stali się sobie obcy – to jedno z najtrudniejszych zdań, jakie padły w rozmowie. „Byliśmy przez ćwierć wieku jednością, mieliśmy swoją tożsamość jako para, a po rozstaniu staliśmy się dla siebie obcymi ludźmi” – dodała. I choć dziś ta relacja wygląda zupełnie inaczej, Ładocha nie mówi o niej z goryczą. Raczej z nostalgią i pogodzoną refleksją.
Można zaryzykować stwierdzenie, że to jedna z tych historii, które zaskakują nie nagłym dramatem, lecz właśnie swoją ciszą. Nie było tu awantur, publicznych oświadczeń, medialnych przepychanek. Była tylko – i aż – decyzja. Taka, której nikt nie chciał podejmować, ale która być może była najuczciwsza z możliwych.