Bosch zaciska pasa. Polska przestaje być priorytetem?

Decyzja o zamknięciu dwóch fabryk Boscha w Niemczech wywołała poruszenie nie tylko za Odrą – także w Polsce pojawiły się pytania o przyszłość zakładów zatrudniających tysiące pracowników. Globalny kryzys przemysłowy, rosnąca presja Chin i restrukturyzacja koncernu rzucają cień na dotychczasową pozycję naszego kraju jako stabilnego ośrodka produkcji. Czy Polska utrzyma się na tej liście – czy też, jak wskazują niektóre sygnały, czeka nas fala przemysłowych zmian?

Niemiecka inżynieria w odwrocie

Kondycja niemieckiego przemysłu nie wróciła do formy po pandemii – a skutki tego faktu odczuwają dziś kolejne europejskie zakłady. Bosch, jeden z symboli niemieckiej myśli inżynieryjnej, ogłosił likwidację dwóch fabryk: w Sebnitz i Leinfelden-Echterdingen. Łącznie ponad 500 osób straci tam pracę. Oficjalny powód? Rosnące koszty i trudne warunki rynkowe, których źródła biją głównie z Azji.

Chiny – do niedawna kluczowy partner handlowy – coraz bardziej wycofują się z europejskiego rynku, realizując własną strategię produkcyjną. „Made in China 2025” to nie tylko hasło – to realny plan, który uderza w takich gigantów jak Bosch. Od 2020 roku niemiecki eksport do Chin spadł o 7 proc., co w przełożeniu na liczby daje potężny ubytek – blisko 90 mld euro.

Władze firmy mówią wprost: trzeba ciąć koszty. I choć Bosch inwestuje w badania i rozwój – w 2024 roku przeznaczył na ten cel aż 7 mld euro – nie każda fabryka doczeka nowego rozdania.

Polska pod znakiem zapytania

W Polsce Bosch działa od 1992 roku, zatrudniając ok. 10 tys. osób w kilku lokalizacjach, m.in. w Warszawie, Łodzi, Rzeszowie i Goleniowie. Do tej pory mówiło się o stabilnej pozycji kraju w strukturze koncernu, jednak niedawne zwolnienia w zakładzie w Mirkowie (woj. dolnośląskie) budzą niepokój. Pod koniec 2024 roku pracę straciło tam ok. 60 osób – to pierwszy tak wyraźny sygnał, że sytuacja zaczyna się zmieniać.

Bosch oficjalnie nie ogłosił kolejnych redukcji w Polsce, ale nie sposób ignorować szerszego kontekstu. Jeśli strategia koncernu będzie zmierzała ku przenoszeniu produkcji do krajów jeszcze tańszych – jak Węgry, Słowacja czy nawet Chiny – nasza pozycja może się zachwiać.

Tu pojawia się pytanie, na które nie ma jeszcze odpowiedzi: czy Polska wciąż mieści się w długoterminowej układance firmy, czy też zostanie stopniowo wypierana z listy krajów strategicznych? Z jednej strony – posiadamy silne zaplecze produkcyjne i wykwalifikowaną kadrę. Z drugiej – globalny wyścig o cięcie kosztów nie zna sentymentów.

Zmiana modelu, zmiana mapy

Bosch nie rezygnuje z Niemiec – to nadal centrum decyzyjne, zatrudniające ponad 130 tys. osób i skupiające dziesiątki zakładów. Ale to właśnie tam rozpoczęła się seria zamknięć. To nie musi oznaczać katastrofy, ale może zapowiadać nowy kierunek zmian – także w Polsce.

Koncern inwestuje w nowe segmenty: zrównoważone technologie, innowacyjne komponenty, rozwiązania przyszłości. Te gałęzie wymagają innego zaplecza – nie tylko tańszego, ale też bardziej elastycznego. I tu może leżeć problem – czy Polska, która do tej pory pełniła rolę „taniego producenta”, będzie w stanie przejść transformację w stronę nowoczesnych technologii?

To pytanie dotyczy nie tylko Boscha. To pytanie o przyszłość polskiego przemysłu.