
Dotacja w wysokości 540 tysięcy złotych dla niewielkiej pizzerii z Sieradza stała się symbolem szerszego problemu – niezrozumienia reguł systemu dotacyjnego oraz rosnącej polaryzacji opinii wokół wydatkowania środków z KPO. Przedsiębiorczyni Danuta Olbińska, która chciała jedynie rozwinąć działalność, musiała zmierzyć się z publicznym ostracyzmem.
Zamiast marzeń – fala hejtu
Danuta Olbińska prowadzi pizzerię w Sieradzu. W ramach rządowego programu wsparcia dla sektora HoReCa złożyła wniosek o dofinansowanie projektu, który zakładał rozszerzenie oferty gastronomicznej o sprzedaż deserów lodowych – zarówno w nowym lokalu, jak i z wykorzystaniem mobilnych punktów. Wnioskowana kwota – 540 tys. zł – mieściła się w maksymalnym limicie, a projekt spełniał formalne wymogi programu.
Zamiast wdzięczności czy zrozumienia, Olbińska otrzymała jednak coś zupełnie innego. Internet zareagował natychmiastową krytyką, media podchwyciły temat, a lokalna przedsiębiorczyni z dnia na dzień stała się jedną z bohaterek ogólnopolskiej debaty o absurdach dotacyjnych. Emocje sięgnęły zenitu, gdy zaczęto porównywać projekt do innych kontrowersyjnych przykładów – takich jak solarium w pizzerii czy jacht dla firmy z innego województwa.
Granice regulaminu i wyobraźni
Program dotacyjny, z którego skorzystała właścicielka pizzerii, przewiduje wsparcie dla mikro-, małych i średnich firm, które w latach pandemii poniosły znaczne straty. Ma umożliwiać dywersyfikację oferty – nawet w nietypowych kierunkach, jak sprzedaż lodów czy usług mobilnych. Problem w tym, że zasady te pozostają na tyle szerokie, że pozwalają na kreatywne – czasem aż zbyt kreatywne – interpretacje.
Olbińska nie kryje rozczarowania. Podkreśla, że działała zgodnie z regulaminem i nie miała złych intencji. – My niczego złego nie zrobiliśmy. Tylko próbowaliśmy się wpisać w zasady konkursu – tłumaczy zrezygnowana. Głos zabrała również Izba Gospodarcza Hotelarstwa Polskiego, broniąc beneficjentów i wskazując na potrzebę doprecyzowania kryteriów przyznawania środków.
Gdzie kończy się logika systemu?
Nie chodzi o lody. Nie chodzi nawet o 540 tysięcy złotych. Sednem sprawy pozostaje pytanie, czy obecny system dotacyjny premiuje rzeczywiste potrzeby firm, czy jedynie ich zdolność do interpretowania regulaminu. Olbińska uczciwie przyznała, że przedsiębiorcy często byli zmuszeni „wymyślać” nowe działalności – niezależnie od kompetencji czy rynkowych szans.
To, co miało pomóc branży wyjść na prostą, dziś zbyt często kończy się publicznym zawstydzeniem. I chociaż projekt lodowy z Sieradza nie złamał żadnych zasad, to i tak zderzył się z granicą społecznej akceptacji – trudną do przewidzenia, jeszcze trudniejszą do udźwignięcia.