Fałszowanie historii w cieniu 17 września – cynizm Putina jest bezgraniczny

W 86. rocznicę sowieckiej agresji na Polskę rosyjskie MSZ postanowiło raz jeszcze udowodnić, że dla Kremla historia nie jest nauką, lecz narzędziem propagandy. W miejsce uznania oczywistego faktu napaści Armii Czerwonej pojawiły się komunikaty obciążone fałszem i językiem, który aż nadto przypomina współczesne manipulacje wobec wojny na Ukrainie.

Propaganda zamiast prawdy

Moskwa w oficjalnym oświadczeniu nazwała agresję na Polskę z 1939 roku „operacją wojskową”. Taki dobór słów nie jest przypadkowy. Termin brzmi technicznie, bez emocji, jakby Armia Czerwona nie łamała prawa międzynarodowego, lecz przeprowadzała rutynowe ćwiczenia. Rosyjskie MSZ stara się w ten sposób przykryć zdradziecki charakter działań sprzed 86 lat, a jednocześnie nawiązuje do współczesnej narracji o „specjalnej operacji wojskowej” przeciwko Ukrainie.

Kolejnym elementem komunikatu stał się atak na zachodnich historyków i media, którym Kreml zarzuca „zrównywanie III Rzeszy i ZSRR”. Ten zarzut sam w sobie obnaża lęk Moskwy przed faktem, że nauka historyczna jasno opisuje sytuację: 17 września 1939 roku Związek Radziecki nie był wyzwolicielem, lecz wspólnikiem Hitlera. Zderzenie tej prawdy z oficjalnym komunikatem rosyjskiego MSZ pokazuje, że współczesna Rosja idzie dokładnie tą samą drogą kłamstwa, co jej sowiecki poprzednik.

Historyczne fakty i ich konsekwencje

Polska walczyła już od ponad dwóch tygodni z niemiecką machiną wojenną, kiedy Armia Czerwona przekroczyła wschodnią granicę II RP. Był to akt agresji, przesądzony przez tajne ustalenia paktu Ribbentrop-Mołotow – dokumentu, który rozdzielił Europę Środkowo-Wschodnią między dwóch totalitarnych okupantów.

Skutki tej napaści były dramatyczne i odczuwalne przez miliony Polaków. Deportacje w głąb Związku Radzieckiego, represje wymierzone w polską inteligencję, mordy dokonywane przez NKWD – wszystko to sprawiło, że Polska utraciła szansę na dalszą obronę. Każda rodzina dotknięta przez sowiecką okupację nosiła piętno tych wydarzeń, a ślady tej traumy pozostały w polskiej pamięci zbiorowej do dziś.

Trudno oprzeć się refleksji, że używanie przez Moskwę eufemizmów to próba odebrania ofiarom prawa do prawdy. Jak nazwać sytuację, w której państwo – spadkobierca agresora – stara się przykryć odpowiedzialność słowami, które brzmią jak urzędowy raport, a nie jak opis tragedii?

Głos pamięci i sprzeciwu

Polskie instytucje w rocznicę 17 września nie pozostawiły wątpliwości: Związek Radziecki dopuścił się napaści i złamał podstawowe zasady prawa międzynarodowego. MSZ, Kancelaria Prezydenta oraz Muzeum II Wojny Światowej podkreśliły jednoznacznie, że sowiecka agresja była przygotowana, skoordynowana i wymierzona w samą istotę polskiej państwowości.

Pamięć o tamtych wydarzeniach nie jest jedynie obowiązkiem wobec ofiar. To także konieczność wobec współczesności. Gdy Kreml powtarza stare schematy kłamstwa, Polska ma obowiązek mówić wprost: 17 września 1939 roku doszło do brutalnej napaści, której skutki do dziś wybrzmiewają w naszej historii.