Rosyjska armia u bram NATO. Rosja przesuwa granicę niepokoju

Kreml po raz kolejny pokazuje, że nie ma zamiaru wycofywać się z polityki siły. Choć trwają międzynarodowe wysiłki na rzecz pokoju na Ukrainie, Moskwa zamiast ustępstw stawia na demonstrację – nie tylko w Donbasie, lecz także tuż przy granicy Sojuszu Północnoatlantyckiego. Niepokojące ruchy rosyjskiej armii dają się zauważyć m.in. w Karelii – zaledwie 160 kilometrów od Finlandii.

Zawieszenie broni czy pokaz cynizmu?

Władimir Putin ogłosił, że od 8 do 10 maja obowiązywać będzie zawieszenie broni. Daty nie są przypadkowe – zbieżne z obchodami Dnia Zwycięstwa w Rosji, święta od dekad wykorzystywanego do budowania politycznego mitu. Według Kremla to gest humanitarny – ale czy można traktować poważnie deklaracje kraju, który łamał wcześniejsze zawieszenia choćby podczas Wielkanocy?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to próba uspokojenia nastrojów. Tymczasem równolegle z komunikatami o wstrzymaniu ognia, Moskwa apeluje do Kijowa o identyczny krok. Retoryka jest znajoma – warunkowa, obliczona na przerzucenie odpowiedzialności. Z jednej strony gesty, z drugiej – twarda gra militarna. A na zapleczu – przy granicy NATO – trwa wzmożony ruch.

NATO pod presją. Rosja rozbudowuje zaplecze

Rosyjskie inwestycje wojskowe przesuwają się coraz bliżej północnej flanki NATO. Pietrozawodsk – miasto położone niedaleko Finlandii – stał się punktem rozbudowy baz wojskowych. Władze rosyjskie inwestują w infrastrukturę, w tym nowe linie kolejowe, które mają łączyć strategiczne punkty wzdłuż granic z Finlandią i Norwegią.

Wydaje się, że to nie są działania obliczone wyłącznie na obronę. Jak zauważył Rusłan Puchow, rosyjscy żołnierze powracający z Ukrainy mogą zostać rozlokowani właśnie w pobliżu państw NATO. Putin podjął decyzję o zwiększeniu liczebności armii do 1,5 miliona żołnierzy, a wydatki wojskowe wzrosły do 6% PKB. Jeszcze przed wojną armia była mniejsza o pół miliona ludzi, a budżet niższy niemal o połowę.

Dane przekazane przez amerykańskiego generała Christophera Cavolego są jednoznaczne – rosyjskie siły zbrojne są dziś większe niż w lutym 2022 roku. Czy to próba siłowego szantażu? Czy może zapowiedź nowego rozdania w relacjach z Zachodem? Odpowiedzi są niejasne, ale sygnały jednoznacznie niepokojące.

Finlandia się zbroi. Europa uczy się czujności

Państwa graniczące z Rosją reagują. Finlandia, przez dekady neutralna, teraz intensyfikuje działania obronne. Władze tego kraju przyglądają się nie tylko ruchom wojsk, ale i produkcji – liczba czołgów T-90M w Rosji wzrosła z około 40 do niemal 300 rocznie. Co istotne, sprzęt ten nie trafia na front na Ukrainie – większość zostaje na terytorium Rosji.

W lutym duński wywiad ujawnił raport, który rzuca cień na przyszłość bezpieczeństwa w Europie. Wynika z niego, że jeśli Moskwa uzna NATO za zbyt słabe lub niezdecydowane, nie wyklucza rozpoczęcia konfliktu na pełną skalę w ciągu pięciu lat. Nie chodzi o bezpośrednią konfrontację z całym sojuszem, lecz raczej o przetestowanie jego jedności – na przykład poprzez uderzenie w Estonię, gdzie mieszka znaczna liczba Rosjan.