
Aplikacja mObywatel już dawno przestała być tylko cyfrowym portfelem na dokumenty. Dziś to kluczowy element cyfryzacji usług publicznych w Polsce, z którego korzysta 9 milionów obywateli. Mimo to wciąż budzi kontrowersje – choćby z powodu braku publicznego kodu źródłowego, do którego udostępnienia resort cyfryzacji zobowiązuje prawo. Tymczasem użytkownicy otrzymują nową, istotną aktualizację – i nie wszyscy będą zadowoleni.
Nowe skróty, nowa logika. Nawigacja zmienia się na dobre
Zmiany w interfejsie aplikacji zaprezentowane przez Centralny Ośrodek Informatyki to największa reorganizacja od miesięcy. Dotychczas to użytkownik decydował, jakie skróty wyświetlają się na ekranie głównym. Teraz funkcja ta została rozszerzona – skróty pojawiły się również w obrębie konkretnych dokumentów.
To nie tylko zmiana kosmetyczna. Nowe skróty umożliwiają szybki dostęp do działań powiązanych z danym dokumentem, takich jak potwierdzenie danych czy usunięcie dokumentu. Każdy cyfrowy dokument zyskuje własny, kontekstowy zestaw funkcji, które mają ułatwić codzienne użytkowanie aplikacji. To może brzmieć technicznie, ale w praktyce przekłada się na oszczędność czasu – mniej kliknięć, więcej przejrzystości.
Weźmy przykład mPrawa jazdy – od teraz jednym kliknięciem sprawdzimy punkty karne i mandaty. Użytkownicy Karty Dużej Rodziny zyskali z kolei dostęp do listy zniżek i wyszukiwarki świadczeń. Właściciele pojazdów mogą przejść bezpośrednio do historii samochodów. Takie rozwiązania to realna poprawa komfortu – nie tylko dla zaawansowanych użytkowników.
Intuicyjne ikony i linki – funkcjonalność przede wszystkim
Nowy sposób prezentacji funkcji wiąże się także z większą czytelnością. Skróty umieszczono w jednym miejscu – to czytelne linki i zrozumiałe ikony, które ułatwiają orientację nawet mniej technicznym użytkownikom. Choć w świecie aplikacji mobilnych to już standard, w przypadku mObywatela mowa o znaczącym kroku naprzód.
Co istotne, użytkownicy mogą nadal decydować, ile skrótów chcą widzieć. Personalizacja nie znika – przeciwnie, dostaje nowy wymiar. Dostosowanie aplikacji do własnych potrzeb i częstych scenariuszy użycia staje się jeszcze łatwiejsze. Trzeba przyznać: to przemyślany ruch, który odpowiada na codzienne potrzeby.
Trudno nie zauważyć, że przy okazji rozwiązano inny problem – poprawiono dostępność kodu QR służącego do weryfikacji dokumentów. Wcześniej funkcja ta była zbyt ukryta, teraz stała się elementem pierwszego planu. To ważne, bo prawidłowa weryfikacja dokumentu powinna odbywać się właśnie przez zeskanowanie kodu QR – nie przez samo pokazanie ekranu.
Cierpliwość popłaca – aktualizacja trafia do użytkowników stopniowo
Wszystko brzmi dobrze? Niestety, nie dla wszystkich od razu. Aktualizacja rozprowadzana jest falami, co oznacza, że część użytkowników już z niej korzysta, a inni muszą jeszcze poczekać. Ostatni etap wdrożenia zaplanowano na 21 kwietnia.
Z jednej strony – może to frustrować. Zwłaszcza gdy nowa funkcja została już szeroko zaprezentowana, a użytkownik nie widzi jej u siebie. Ale z drugiej strony – to rozsądna praktyka, znana z dużych wdrożeń oprogramowania. Pozwala wychwycić ewentualne błędy, zanim nowa wersja trafi do wszystkich. Może lepiej poczekać kilka dni, niż obudzić się z aplikacją, która nagle odmawia posłuszeństwa.
Czy mObywatel rzeczywiście staje się bardziej przyjazny użytkownikowi? Na to wygląda. Ale czy to wystarczy, by rozwiać zastrzeżenia wokół braku transparentności kodu źródłowego? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne – aplikacja rośnie w siłę, a wraz z nią rosną oczekiwania.