Kaczyński na celowniku śledczych. Prokuratura bada incydenty z grudnia

Czy centrum polskiej polityki może dziś mieścić się nie w gmachu Sejmu, lecz w korytarzach prokuratury? Śledztwo, które właśnie ruszyło, może dać odpowiedź na to pytanie. Jarosław Kaczyński – postać, która od dekad rozdaje karty na krajowej scenie – po raz pierwszy od dawna znalazł się w sytuacji, której nie kontroluje.

Protest czy interwencja? Grudniowe sceny z Woronicza

Pod koniec 2023 roku temperatura sporu o media publiczne osiągnęła punkt wrzenia. Nowa większość parlamentarna, w imię „przywrócenia ładu prawnego i pluralizmu”, dokonała błyskawicznej zmiany władz w TVP, Polskim Radiu i PAP. Odpowiedź ze strony Prawa i Sprawiedliwości była równie szybka – parlamentarzyści partii ruszyli pod siedzibę Telewizji Polskiej przy ul. Woronicza.

Wśród nich znalazł się sam Jarosław Kaczyński, który na miejscu mówił o „obronie demokracji” i twierdził, że silne media antyrządowe są jej fundamentem. Słowa te, wygłoszone przed kamerami TVP Info, miały posmak manifestu – politycznego i ideowego. Ale to, co miało być demonstracją sprzeciwu, przerodziło się w coś znacznie bardziej skomplikowanego.

Zajścia z tamtego wieczoru – wejście posłów do budynków, odmowa ich opuszczenia, napięcia z dziennikarzami – dziś wracają jak bumerang. Tyle że nie na łamach gazet, a w dokumentach prokuratorskich.

Śledztwo rusza. W tle: przekroczenie uprawnień i naciski na media

Dziennikarze „Rzeczpospolitej” informują, że prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące możliwego przekroczenia uprawnień przez parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, którzy 20 grudnia weszli do siedzib Telewizji Polskiej oraz Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Według śledczych, nie tylko przekroczyli granice interwencji poselskiej – mogli również narazić interes publiczny na szkodę.

Na liście osób objętych zawiadomieniem znalazł się także Jarosław Kaczyński. Wśród zarzutów pojawia się nielegalne wtargnięcie do budynków, odmowa ich opuszczenia mimo wezwania przez osoby uprawnione, a także – co szczególnie niepokojące – możliwość stosowania nacisku wobec pracowników mediów publicznych.

Organizacja, która złożyła zawiadomienie – Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych – wskazuje, że działania posłów mogły obejmować znieważanie dziennikarzy, naruszenie ich nietykalności cielesnej oraz bezprawne ograniczenie ich swobody. Jeśli te zarzuty się potwierdzą, sprawa może mieć nie tylko wymiar polityczny, ale również karny.

Kaczyński w ogniu podejrzeń. Czy dojdzie do postawienia zarzutów?

Na razie prokuratura nie informuje, które osoby zostaną formalnie objęte zarzutami. Ale sam fakt, że nazwisko Jarosława Kaczyńskiego pojawia się w oficjalnych dokumentach śledczych, jest wydarzeniem bez precedensu. Choć nie pełni dziś żadnej funkcji rządowej, jego pozycja w Prawie i Sprawiedliwości pozostaje dominująca – a każda próba podważenia tej symbolicznej pozycji może wywołać lawinę.

Czy to początek końca pewnej ery? A może kolejny rozdział w politycznym teatrze, który nie zna kurtyny? W polskiej polityce nic nie jest oczywiste. Nawet to, kto zasiada w pierwszym rzędzie, a kto z niego właśnie spada.

Na razie wiemy jedno: sprawa nie rozejdzie się po kościach. I choć zarzuty nie zostały jeszcze sformułowane, samo śledztwo jest jak ziarno zasiane w glebie – nie wiadomo, co z niego wyrośnie, ale jedno jest pewne – będzie trzeba to zebrać.