
Szymon Hołownia stawił się w warszawskiej prokuraturze w związku z postępowaniem dotyczącym tzw. „zamachu stanu”. Przesłuchanie rozpoczęło się zgodnie z planem, ale niespodziewanie zakończyło przed południem. Powód okazał się prozaiczny – obowiązki służbowe marszałka Sejmu.
Niespodziewany zwrot w trakcie przesłuchania
Zeznania Hołowni odbyły się w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie, w obecności przedstawicieli instytucji uznanych za pokrzywdzone, m.in. prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego oraz mecenasa Bartosza Lewandowskiego z Krajowej Rady Sądownictwa. Prokurator Piotr Antoni Skiba poinformował, że marszałek poprosił o przerwanie czynności z uwagi na „ważne obowiązki służbowe”. Żaden z uczestników przesłuchania nie wniósł sprzeciwu, a nowy termin wyznaczono na 3 listopada o godzinie 11:00.
W trakcie pierwszego spotkania Hołownia odpowiedział jedynie na pytania prokuratora. Całość była rejestrowana, a atmosfera – jak przekazano – pozostawała spokojna i rzeczowa. Marszałek nie skorzystał z prawa do odmowy odpowiedzi, a jego pełnomocnik został dopuszczony do udziału w czynnościach.
Sprawa „zamachu stanu” wciąż się rozwija
Śledztwo, w ramach którego przesłuchiwany jest Hołownia, dotyczy wypowiedzi, w której zasugerował, że próbowano go nakłonić do opóźnienia zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta RP. Według jego relacji, takie działania mogły przypominać próbę „zamachu stanu” – choć sam polityk później zaznaczył, że użył tego określenia w sensie publicystycznym, a nie prawnym.
Postępowanie prowadzi warszawska prokuratura, która ma sprawdzić, czy w wypowiedziach marszałka oraz w działaniach wskazanych osób można dopatrzyć się znamion przestępstwa przeciwko konstytucyjnemu porządkowi państwa. Na kolejne przesłuchanie – zaplanowane na początek listopada – przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego i KRS przygotowują kilkadziesiąt pytań. Mecenas Lewandowski zapowiedział, że kolejny etap przesłuchania ma przynieść znacznie bardziej szczegółowe odpowiedzi.