
Zgoda Sejmu na przymusowe doprowadzenie Zbigniewa Ziobry przed komisję śledczą ds. Pegasusa to symboliczny zwrot w śledztwie, które dotyczy najpoważniejszych zarzutów wobec organów państwa w ostatnich latach. Były minister sprawiedliwości pozostaje jedną z kluczowych postaci tej układanki, a zarazem osobą, której udział w przesłuchaniu budzi największe emocje.
Decyzja Sejmu i polityczny podział
Wniosek komisji śledczej o wyrażenie zgody na zatrzymanie i doprowadzenie Ziobry trafił na salę plenarną Sejmu w nocy z czwartku na piątek. Za jego przyjęciem głosowało 241 posłów, 179 było przeciw. Żaden z parlamentarzystów nie zdecydował się na wstrzymanie od głosu. Opozycja — w tym Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja — jednomyślnie sprzeciwiła się tej decyzji.
Wniosek dotyczył przymusowego doprowadzenia byłego ministra na posiedzenie komisji śledczej badającej działania służb państwowych z użyciem Pegasusa w latach 2015–2023. Komisja ma ustalić, czy działania te były legalne, celowe i proporcjonalne. Zbigniew Ziobro, będący w tamtym okresie kluczową postacią w resorcie sprawiedliwości, od dłuższego czasu odmawiał stawiennictwa — powołując się najpierw na chorobę, a potem na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego.
Starcie przed kamerami, herbatka za kulisami
W dniu, kiedy miało dojść do przymusowego doprowadzenia, Ziobro pojawił się na nagraniu w studiu Telewizji Republika, gdzie udzielił obszernego wywiadu. Tłumaczył, że nie ukrywał pobytu za granicą i nie zamierzał uchylać się od obowiązków, ale dobrowolne stawiennictwo uznałby za udział w czymś „nielegalnym”.
Gdy do budynku weszli funkcjonariusze, doszło do sceny, którą poseł Polski 2050 Norbert Pietrykowski opisał jako absurdalną. — Jest miło, dostaliśmy herbatę, ale państwo prawa tu nie działa — mówił w rozmowie z Onetem. Dopiero w ostatnich minutach obowiązywania decyzji o doprowadzeniu, Ziobro wyszedł do policjantów i został formalnie poinformowany o decyzji sądu.
Komisja kończy pracę przed doprowadzeniem
Moment, który miał przynieść przełom w pracach komisji, okazał się zupełnie bezskuteczny. Choć Ziobro ostatecznie opuścił studio w towarzystwie funkcjonariuszy, komisja zakończyła swoje posiedzenie zanim zdołał zostać przesłuchany. Formalnie doprowadzenie się odbyło — przesłuchanie już nie.
To, co miało być kulminacją jednego z najbardziej kontrowersyjnych śledztw parlamentarnych ostatnich lat, zakończyło się w atmosferze niedopowiedzeń, proceduralnych zawiłości i politycznych gestów. A może i teatralnego finału, z herbatą w tle.